„Zbrodnie dokonane w Warszawie zostały nierozliczone”. Ukarano cztery osoby

Artykuł
„Zbrodnie dokonane w Warszawie zostały nierozliczone”
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Cała okupacja niemiecka miała charakter ludobójczy i musimy o tym pamiętać - mówi PAP szefowa Instytutu Pileckiego w Berlinie Hanna Radziejowska. I podkreśla: „Za wszystkie zbrodnie podczas powstania zostały ukarane cztery osoby. Zbrodnie dokonane w Warszawie zostały nierozliczone”.

"Cała okupacja niemiecka miała charakter ludobójczy i musimy o tym pamiętać. Polityka III Rzeszy wobec okupowanej Polski miała charakter eksterminacyjny” - mówi Radziejowska.

Jeśli chodzi o Powstanie Warszawskie, „to trzeba zobaczyć wydarzenia na Woli i później, we wszystkich dzielnicach miasta, w świetle tego, jak na wiadomość o wybuchu powstania reaguje Hitler. Wiemy z różnych zapisów, przesłuchań powojennych, że zostaje wydany rozkaz o wymordowaniu wszystkich warszawiaków i zrównaniu stolicy Polski z ziemią. I tak naprawdę to, co my nazywamy Rzezią Woli, ma charakter ludobójczy. Wydano rozkaz, który był wykonywany” - podkreśla Radziejowska.

Zwraca uwagę, że „ludobójstwo to też zimna kalkulacja oparta na pewnej koncepcji. Po kapitulacji Powstania - rozkaz zrównania Warszawy z ziemią jest realizowany systematycznie i do ostatnich dni obecności Niemców w zrujnowanej Warszawie”.

Oddziały, które „przyjeżdżają 4 sierpnia z Poznania pod dowództwem Heinza Reinefartha, wkraczają od zachodu Warszawy i już piątego sierpnia rano rozpoczynają realizację rozkazu” - przypomina szefowa IP. „Między piątym a siódmym sierpnia giną dziesiątki tysięcy osób. Ale charakter zbrodni ludobójczej polega także na tym, że nie jesteśmy w stanie policzyć, ile dokładnie osób zginęło. Najniższe szacunki, te niemieckie, mówią o 15 tysiącach ofiar na Woli, ustalenia Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Hitlerowskich około 1990 roku mówią o 50 tysiącach, są historycy mówiący o 30 - 35 tysiącach”.

Kiedy „mówimy o Woli w kontekście powstania i w ogóle polskiego doświadczenia, to skupiamy się na postaci Heinza Reinefartha. Takich zbrodniarzy, którzy potem zrobili karierę po wojnie, było dużo, ale Reinefarth jest symboliczny, bo on był burmistrzem na wyspie Sylt. A wyspa Sylt to takie niemieckie Saint Tropez czy Sopot, drogi i piękny kurort nadmorski” - opowiada Hanna Radziejowska. „Wybrano go do parlamentu Szlezwiku-Holsztyna. Był bardzo szanowanym obywatelem. Kiedy skończył karierę polityczną, wrócił do swojego zawodu adwokata. Umarł, otoczony szacunkiem, jako bardzo porządny obywatel, przedstawiciel elity. Mamy w związku z tym sytuację skrajną. Zbrodniarz, jako szanowany i zamożny obywatel, dożywa spokojnie swoich dni, a potomkowie ofiar i ci, którzy ocaleli, żyją na zgliszczach miasta i na zgliszczach psychologicznych doświadczenia ruiny duchowej”.

Radziejowska przypomina, że „przez obóz w Pruszkowie podczas powstania warszawskiego przeszło 50 - 70 tys. warszawiaków, którzy trafili do obozów koncentracyjnych, gdzie wielu zginęło. Reszta warszawiaków trafiała do pracy przymusowej lub była wywożona na teren Generalnej Gubernii. Wynika z tego, że przez całe powstanie prowadzono politykę ludobójczą, tylko w taki sposób, który był z perspektywy wojskowej najbardziej ekonomiczny”.

Źródło: dzieje.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy